Wczasy z dziećmi to dla jednych wymarzony wypoczynek, dla drugich wyjazd w delegację bez zwrotu kosztów podróży oraz bez wyrównania poniesionych strat wszelakich. To nie jedyne możliwości – ile rodzin, tyle poglądów na rodzinne wakacje. Można jednak zauważyć w narodzie pewne tendencje, dlatego pozwolę sobie dokonać klasyfikacji, której – broń Boże – nie traktujcie śmiertelnie poważnie.
Idziemy stadem, nas nie pokona nikt
Rodzinne wakacje to dla nich esencja egzystencji; nareszcie są razem, mogą się sobą nacieszyć. Nic im nie przeszkadza – że kwatera obskurna, że do sklepu daleko, że dzieci się nudzą, że mimo urlopu trzeba wstawać o szóstej. Nic-a-nic. Zabiegani na co dzień, cieszą się, że wczasy rodzinne oznaczają snucie się w gaciach, jedzenie serka topionego i lodów, granie w piłkę i planszówki, chodzenie spać z kurami. Wszędzie chodzą stadem. Żadnego podziału na podgrupy, żadnych przepychanek w stylu: bo ja je wczoraj wziąłem na lody, to ty dziś idź z nimi na plażę, a ja sobie poczytam. Są tu razem i razem robią wszystko. Nie przeszkadza im hałas dzieci własnych ani cudzych, przeszkadza za to irytacja bezdzietnych, którzy wciąż małolaty uciszają. Nie rozumieją, że niektórym do wypoczynku potrzeba ciszy i obecności innych dorosłych osobników, których miło by było słyszeć podczas rozmowy. Dzieci na wakacjach muszą się wykrzyczeć, wyszumieć, wybiegać, wyskakać, wybrykać, wy… Patrzą więc na swoje wy… się pociechy z szerokim uśmiechem i zachowują nie mniej hałaśliwie. Pewnie odpoczną – reszta świata nie ma szans.
Jak by się tu pozbyć robaczków…?
Preferują wakacje z dzieckiem za granicą i wyłącznie w hotelu, w którym można dziecko powierzyć opiece animatorów. Rok przedszkolny się skończył, ale wcale nie mają ochoty tego poczuć. Dawno już wyleczyli się z „pokazywania dziecku świata” – raz się nacięli i styknie. To było rok czy dwa lata temu. Zabrali młode do ich ukochanego miasteczka na południu Europy: hotelik z widokiem na lazurowe morze, regionalne jedzenie, milion rzeczy do zobaczenia. Dzieciątko pożądało oglądać wyłącznie hotelowy basen i jeść makaron z serem. Dwa tygodnie spędzili przykuci do basenu. Naleśniki smażyli na polowej kuchence u pobratymców cumujących na polu namiotowym. Zwiedzanie? Zapomnij! Teraz dziecię buja z animatorem, oni odzyskują stracony czas.
Piękna nasza Polska cała
Wakacje z dziećmi w Polsce nie muszą oznaczać pobytu w drogim hotelu. Preferują więc przemieszczanie się camperem albo własnym autem – w tym drugim przypadku zabierają ze sobą namioty. Wychodzą z założenia, że wyjazd zagraniczny ma sens dopiero wtedy, kiedy pozna się kraj ojczysty. Włóczą więc pociechy od Bałtyku po Tatry, co roku zgłębiając tajniki innego regionu. Grecje, Szwecje i Dalmacje nie uciekną – dopóki dzieci małe jest czas na wypady krajowe: patriotycznie, bezpiecznie, ekonomicznie.
Im więcej, tym lepiej
Rodzinny wyjazd? Nuuuda! Ale w kilka rodzin – czad! Umawiają się we trzy-cztery zaprzyjaźnione stadła i dalej w Polskę, Europę, świat… Liczą na to, że dorośli zajmą się sobą, a dzieci sobą. I się przeliczają… Znaczy, dorośli owszem – chętnie. A dzieci zaczynają się kłócić już na pierwszym postoju. Zanim dojadą na miejsce już wiadomo, że żadnego zajmowania się sobą nie będzie, ale wciąż się łudzą, że dzieci na wakacjach muszą znaleźć wspólny język. A one znajdują… mnóstwo powodów, by dorośli wciąż musieli interweniować, negocjować, pacyfikować. Im ich więcej, tym trudniej. A to dopiero drugi dzień..
Ale co mi pani tu będzie…
Zagranica to jest jak Polska tylko że po innym języku gadają. Nie, nie dostosują się do lokalnych zwyczajów, tradycji; nie pozwolą zwrócić sobie uwagi. Wyskoczą z paszczą i pretensjami. Nie będzie Niemiec pluł im w twarz, nie będzie rezydent biura podróży zawracał głowy i szkalował. Oni wiedzą swoje. Bardziej obyci rodacy przechodzą w ich towarzystwie na angielski albo suahili, żeby tylko nie być posądzonym o tę samą narodowość. Patrz, synku, patrz, nie darują im, ten pan się wstydzi, wsty-dzi, że jest Polakiem, Po-la-kiem!
Jeszcze? A może po prostu nie ulegać złudzeniom, że wczasy z dziećmi to sielanka? Zdarzają się i takie, ale rodzinny wypoczynek to przede wszystkim… wypoczynek najmłodszych. Dorośli jakoś muszą się odnaleźć w tym nienaturalnym dla nich rytmie dnia i dziwnych gastronomicznych upodobaniach. Nie należy więc od wakacji z dziećmi oczekiwać cudów – należy być z dziećmi i dla dzieci. Nie pracować, nie wisieć na telefonie, nie odpisywać na maile, być offline – tu i teraz.
Dziś Dzień Dziecka. Jeśli umiecie go świętować jak dzieci, tę samą zasadę przyjmijcie wyjeżdżając z dziećmi na urlop: bez napinki, bez nerwów, bez nadmiernych oczekiwań. Ale też z poszanowaniem wolności innych do odpoczynku b e z dzieci, krzyku, hałasu. I z poszanowaniem lokalnych tradycji kulturowych. Spokój, spokój nas uratuje. Im bardziej będziemy nastawieni na realizację idealnego scenariusza, tym trudniej zniesiemy najmniejsze od niego odstępstwa. A przecież wczasy z dziećmi nie muszą być… jakieś – wystarczy, że to czas poza grafikami, rozkładami lekcji i zajęć dodatkowych: czas na improwizację.